Tutaj nie potrzeba zbyt wiele opisywania.. tutaj przydadzą się wyłącznie zdjęcia.
Wyczekiwana przeze mnie długo podróż w głąb Laponii już za mną. Teraz zima w Oulu już nie jest ani zadziwiająca, ani piękna. Teraz tęsknię za temperaturą -37 stopni Celsjusza, totalnie oblodzonymi drzewami, że pejzaż aż wydaje się być biało-czarny. Renifery, nadzieja na zorzę i pustki.
Myślisz, że masz dobry krem na zimę? Północ Finlandii to zweryfikuje. Myślałam, że mam najlepszy ( z apteki) i co? Zamarzła mi skóra ;)
Zamarznięte rzęsy? To już możliwe przy -24.
Piękno natury zimą bije po oczach. Chcesz zatrzymasz się na środku drogi, wydaje Ci się, że ona do Ciebie należy i nikt nie ma prawa tu w tej właśnie chwili przejeżdżać... Niestety to nie mongolskie stepy, więc jednak co parę/paręnaście minut ktoś przejeżdża ;)
Właśnie renifery...
Podobno nie ma już dziko żyjących. Wszystkie są oznakowane, zamarkowane. Jednak dalej chodzą stadami wolno po lasach. Dlatego dość często można zobaczyć powyższy znak przy drodze (my mamy krowy, Finowie renifery. Hm.) Nie gryzą i są leciutko głupiutkie - to opinia obsługi z Igloo Village Kakslauttanen, gdzie mięliśmy przyjemność nocować :)
W ciągu 24 godzin mieliśmy okazję dwukrotnie spotkać renifery. Przemieszczają się stadami, więc taka rada: gdy zobaczysz jednego renifera na drodze i chcesz biec do niego 500 m, co chwilę wpadając w poślizg, nie martw się -za nim idą kolejne. A Ty możesz oszczędzić sobie zadyszki, spocenia się i wyziębienia, bo przecież jest -30 stopni. Tak - to z doświadczenia.
No więc, gdy już dobiegliśmy do nich, ruszyły w las. To my za nimi! Po kolana w śniegu, nie wiedząc po czym idziemy, przedzieramy się bez żadnego sensownego pomysłu wgłąb lasu. Aparat padł godzinę wcześniej, swoją komórkę z wrażenia ścisnęłam i wyłączyła się, Jednak niezawodny Michał szybko podał mi swoją i zaczęłam robić zdjęcia. Wołałam, cmokałam, żeby przyszły i nic. Nagle przypomniałam sobie, że mam czekoladę w kieszeni! Zaczęłam wyjmować opakowanie i... zadziałało! Szelest papierka okazał się strzałem w dziesiątkę i same zaczęły podchodzić do nas.
Są urocze i idealne do fotografowania - nie ruszają się za dużo, zastygają na chwilę i nie boją się ludzi. Pewnie już niejeden je dokarmiał (i pewnie miał lepsze przysmaki niż my, bo nie chciały czekoladki!! :( ).
A to było tak...
były baaardzo daleko...
...i weszły do lasu...
...to my za nimi!
...to może wyciągnę czekoladkę!
I są chętni.. :)
...ale nie jestem pewny...
Czekoladka?? Fuu.. Idę sobie!
Ale później byli inni chętni :)
..którzy też nie chcieli czekoladki! :(
Ale zainteresowanie pozostało :)
Piękne! :)
OdpowiedzUsuńGosia, to jest coś wspaniałego!!
OdpowiedzUsuńI są podobne do naszych braci reniferów czerwonych
(Tadka i Jurka, p.s. Tadek tak tęskni, że mu oczko opada...:()
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń